Błądzisz po Mantarze... Przeklinasz, bo w poprzednim wcieleniu wszystko było inaczej... a tu jakby po katastrofie nuklearnej niby odbudowali ale tak na chybił trafił... i water chipy się walają po ulicach... Przez przypadek lądujesz w księgarni... książki też inne niż kiedyś... Terry Pratchett? Mort? Ale jaja! Biorę! 50000 monet? Za co? Ale nic to, kupujesz, otwierasz... nagle wypada zakładka... dziwna jakaś... "Zaproszenie na spotkanie ze Śmiercią - dla V.I.P. - ów. Śmierć Cię odnajdzie ale czy Ty potrafisz odnaleźć Śmierć? Zapraszamy do..." Niestety dół zakładki jest tak zniszczony, że nie da się odczytać tekstu... Nic nie waży - schowam, może się przyda... 6 lat później, jakieś zadupie, nie pamiętasz jak tu trafiłeś, mapa nie dorysowana bo kartka, choć duża, niestety się skończyła... Spoglądasz wokół... dziura w ziemi, nad nią most... innej drogi nie ma... w zasadzie przez most też chyba będzie ciężko bo tam jakiś brodacz wywija laską i drze ryja, że "YOU SHALL NOT PASS!!!" Ciekawość jednak pcha do przodu i... zanim zdążysz o czymkolwiek pomyśleć laska brodacza ląduje na Twojej głowie, Ty lądujesz na ziemi... i kiedy dochodzisz do siebie widzisz nad sobą brodacza, ten obraca w palcach zakładkę, tę o której już dawno zapomniałeś i mówi coś w stylu "Było uprzedzić, nie? Droga wolna, nie da się nie trafić"... Rzeczywiście, zaraz za mostem widzisz dwa budynki... i nic więcej! "Knajpa na dnie piekła"... idealnie, trzeba spokojnie przeanalizować to zajście przy kufelku, rzucasz okiem na czas... masz jeszcze 10 minut do zamknięcia sklepów... a drugi budynek na taki właśnie wygląda. "Ivar Łucznik - wyroby skórzane". Hmm... wchodzisz nieco podejrzliwie do przedsionka... a tam już czeka Piotr Fronczewski, który ciepło i wylewnie zaprasza dalej.. Dobrze, że Pan jest, czekaliśmy na Pana... może Pan spocznie? Wielka sala, regały wypełnione towarem, wszechogarniający zapach skóry i pszczelego wosku... Nie jesteś tu (o dziwo!) sam. Podchodząc do lady widzisz jak sprzedawca wraca z zaplecza, wręcza klientowi paczkę i mówi: "Gotowe, Eliud, w tych butach powinno Ci się biegać trochę wygodniej, do widzenia... zapraszamy ponownie! Następnie wita się z Tobą, przedstawia... i zanim zapytasz o cokolwiek słyszysz: "Najwyższy, @#$% czas! Ileż można czekać?! Po sklepie oprowadzę Cię jutro, teraz idziemy na imprezę jakiej świat nie widział! Piotrek, zbieramy się, Weq przed chwilą pisał, że może się chwilę spóźnić bo czeka w kolejce do teleportu. Widzisz jeszcze, że do swojej torby wkłada wielki, opasły bukłak, mrucząc coś z zadowoleniem, jakby obietnicę dobrej zabawy i wychodzicie. Przed samymi drzwiami knajpy dołącza do Was zziajały Weq "so.. sooory chłopaki, te korki... ten świat... z każdym dniem coraz większy..." Ivar wchodzi pierwszy, jak do siebie, otwierając drzwi kopniakiem na tyle delikatnym, żeby te nie wypadły z zawiasów i drze się: JESTEŚMY W KOMPLECIE!!! W tym momencie zakapturzona postać, czyszcząca za barem kufle obraca się w Waszą stronę... nic nie mówi ale w Waszych głowach słyszycie wyraźne HO! HO! HO!
...Pytanie jest tylko o poziom abstrakcji, jaki zostanie ustalony w grze. Mnie osobiście bardzo podobało się to wyważenie z ostatniej wersji, że niby "normalnie", gracz przyzwyczai się do orków i mieczy... a tu nagle ten przysłowiowy water chip! Taki błąd w matrixie, czasem tylko, okazyjnie przez przypadek
Pozostaje trzymać kciuki, żeby doba dla Weq`a trwała dużo dłużej niż 24h i natchnienie go nie opuszczało